|
z f.b. |
Kuba jest szczęśliwym człowiekiem i pomaga człowiekowi
mocno nieszczęśliwemu i doświadczonemu przez los. Oto Kuby historia, a w
zasadzie ich historia.
,,Jest jesienny późny wieczór. Na moście nad obwodnicą siedzi człowiek.
Buja się niebezpiecznie, samochody pędzące z zawrotną prędkością trąbią
niemiłosiernie. Żaden się nie zatrzyma. Nikt się nie zatrzymał także na
moście, a ten przecież jest dość dobrze oświetlony.
Ja też
przejechałem. Śpieszyłem się , jak zawsze. Rozmawiałem jeszcze przez
telefon, ale coś mnie tknęło. Zawróciłem, zatrzymałem się na środku
mostu i pierwsze co usłyszałem to: nie wychodź, bo skoczę! Dalej było
już jak na filmie. Pozwolił mi wyjść, zaczęliśmy rozmawiać, ale nie
chciał zejść. Nie wiem ile to trwało, wydawało mi się, że wieczność. W
rzeczywistości może około 10 minut. Bałem się jak cholera. On chyba
bardziej. Co chwilę spoglądał na dół na pędzące samochody, bujał się
niebezpiecznie, co chwilę wybuchał płaczem.
Nie wiem, jak to się
stało, że pozwolił mi podejść na tyle blisko, że mogliśmy sobie podać
ręce. "Cześć, jestem Kuba, przybij piątkę". Na imię miał Tobiasz, ale
wtedy jeszcze piątki nie przybił. Jeszcze raz spojrzał na dół, potem
płaczącym wzrokiem wbił się w moje oczy. To była najtrudniejsza chwila w
moim życiu. Nie pamiętam, co mu mówiłem. Nie wiem, co się działo wokół
nas. Wiem tylko, że wyciągnąłem do niego rękę. On wyciągnął swoją, zaraz
jednak cofnął, potem znowu wyciągnął i już mu nie pozwoliłem jej
cofnąć. Złapałem mocno, pociągnąłem lekko do siebie i za chwilę Tobiasz
utonął w moich ramionach.
Trzęśliśmy się obaj jak galarety. Z amoku
wyrwały mnie klaksony, krzyki i brawa. Dopiero wtedy dotarło do mnie,
że ten "spektakl" oglądała całkiem spora publiczność. Tylko, gdzie oni
wszyscy byli, kiedy ten chłopak pół godziny siedział na moście? Byłem
pierwszą osobą, która się zatrzymała. Nie wiem, czy żyjemy w takim
pędzie, że nie zauważamy świata dookoła? Czy też może ogarnęła nas
totalna znieczulica, nic poza naszym "jestestwem" nas nie interesuje?
Ta historia niestety nie ma happy end'u. Dość dobrze poznałem historię
życia Tobiasza i uwierzcie mi, jest to materiał na dobry film o
wydźwięku społecznym. Jeżeli możecie sobie wyobrazić największe życiowe
kataklizmy, to Tobiasz, zaledwie 25-latek, doświadczył wszystkiego. Od
głębokiej nędzy w dzieciństwie i młodości, chorób bezpośrednio
zagrażających życiu, które zrobiły z niego inwalidę, przez problemy z
pracą, pieniędzmi na życie, na mieszkanie, po kryzys małżeński, który
niedługo będzie finalizowany rozwodem. Rozwodem, którego Tobiasz nie
chciał, bo rodzina była dla niego całym światem.
Ale Tobiasz ma dla
kogo żyć. To jego 3-letni synek, Oskar. W zasadzie nie ma nikogo
innego na tym świecie. Rodzice Tobiasza są schorowani, żyją w
rozpadającej się ruderze w małej wsi, bez ogrzewania, bez ciepłej wody,
bez toalety. Sami potrzebują pomocy. Rodzeństwo rozsiane po świecie,
każdy żyje własnym życiem. Tylko Oskar trzyma go przy życiu i
świadomość, że w swoim cierpieniu nie jest jednak sam. Pomagam
Tobiaszowi jak tylko mogę, bo bez pomocy pewnie kiedyś znowu pójdzie na
most. Jego sytuacja jest tragiczna. Tobiasz po wyjściu ze szpitala
psychiatrycznego nie miał gdzie pójść. Żona nie chciała go mieć pod
jednym dachem, pieniędzy na wynajęcie mieszkania nie ma, perspektyw na
pracę za uczciwą stawkę też nie ma.
Pozostał mu powrót do rodzinnej
wsi. Niczym syn marnotrawny. Marzył o życiu w wielkim mieście, ale
wielkie miasto go wchłonęło, przeżuło i wypluło. Musiał wrócić do
nieogrzewanej rudery i po prostu egzystować. W zasadzie to wegetować.
Bez perspektyw na lepsze jutro.Na szczęście ma przy sobie swojego synka,
którego kocha nad życie, i który za tatą poszedłby w ogień. Czy los
będzie powoli zapisywał kolejne tragiczne karty w życiorysie Tobiasza?
Wierzę, że wcale tak nie musi być.
To niecodzienne spotkanie ludzi z
dwóch różnych światów uświadomiło mi, że nie można być obojętnym. To
truizm i banał, ale może kiedyś i ja będę potrzebował pomocy? Ponoć
dobro powraca... a ja bardzo chciałbym mieć pewność, że faktycznie
uratowałem Tobiaszowi życie, a nie tylko je przedłużyłem. Organizuję
szeroko zakrojoną pomoc dla tego chłopaka. Skala potrzeb jest ogromna.
Jeśli ktoś z Was znajdzie chwilę czasu na refleksję i zechce się
włączyć do akcji, to proszę o kontakt na adres
drugiezycietobiasza@gmail.com lub poprzez wiadomość prywatną. Chętnie
opowiem Wam osobiście i w szczegółach o tym, jak tragiczny los spotkał
Tobiasza i jak ciężko jest podtrzymać w nim chęć do życia. Wiem, że w
ludzkich sercach drzemie potężna siła napędzana wielką wrażliwością.
Siła zdolna przenosić góry, dokonywać rzeczy niemożliwych."
I tak nasz kolega Kuba,
który uratował przed skokiem z mostu Tobiasza -
organizuje dla niego pomoc. Kuba nie chce tylko przedłożyć Jego życia, chce
spróbować uratować Tobiasza życie. Jakub pomaga Tobiaszowi tak bezinteresownie. Bo tak
trzeba. Bo nie jest obojętny, bo wierzy, że naprawiając choćby malutką
cząstkę tego ogromnego świata, czyni go lepszym. Kto może to proszę o
pomoc - choć w formie dobrego słowa, może jakiś produktów, które
mogłyby choć przez kilka dni pomóc Tobiaszowi. Wiem, że to to tylko
ziarnko w Jego życiu. Jednak ziarnko do ziarnka może zmienić tak wiele.Tobiasz
ma problemy, które nam wydają się wręcz niewyobrażalne, a dla niego to
codzienność. Często brakuje mu pieniędzy na zwyczajny chleb, na bilet
autobusowy, o rachunkach nie wspominając.
Po
pierwsze - potrzebne są artykuły spożywcze, o długim terminie
przydatności do spożycia: makaron, mąka, ryż, cukier, konserwy, paluszki
rybne, smakołyki dla dziecka, obiadki w słoiczkach dla dziecka, wędliny i kiełbasy hermetycznie pakowane, warzywa mrożone, kawa, herbata, zupy, soki, itp.
- Po drugie - może ktoś ma na zbyciu kuchenkę gazową? Taką polową, do której można podłączyć butle z gazem.
- Po trzecie węgiel - przydałoby się włączyć ogrzewanie centralne. Tona węgla powinna na jakiś czas wystarczyć.
Tych potrzeb jest bardzo wiele. 25 letni Tobiasz wychowuje swego synka.
Szkoda chłopaka i Jego trzylatka, który poza swoim tatą nie ma nikogo.
Przesyłam Wam kochani info o tragedii i połączeniu tych dwóch światów.
Tobiasz i Kuba, których połączyło Życie.
Tak bardzo podziwiam tych chłopców. Pomagać to jedno, ale stanąć nad
mostem rozpaczy czując sercem, by podać dłoń i dać swą dłoń, by zaufać i
przyjąć pomoc, kiedy wszystko już inne zostało zatracone i wchłonięte
przez ból, biedę, chorobę i nieszczęście - to wielka odwaga.
Ludzie już pomagają.
I ja już pomogłam.
Może ktoś z Was też pomoże ????